Kochani!
I tak oto dotarliśmy do końca 2013 roku. Postanowiłem jakoś go sobie podsumować. I jak dumałem nad tym postem, to doszedłem do wniosku, że ten rok był różny. w niektórych dziedzinach było super, to na pozostałych trochę gorzej. Ale po kolei...Praca...
Zaczynam od najgorszej strefy, by potem pisać tylko same dobre rzeczy. W tym roku straciłem pracę (nie przedłużono mi umowy) i nie zapowiada się, że będzie lepiej. Praca jest czymś co człowieka uszlachetnia dlatego nie zasypuje gruszek w popiele i staram się rozwijać w innych dziedzinach. Miałem okazję poczynić kilka komentarzy na jednym z jasielskich portali, za co bardzo dziękuję, jednak to nie jest do końca moja bajka. Dla mnie tworzenie prawdziwych, subiektywnych komentarzy społecznych, to przede wszystkim możliwość sprawdzenia informacji u źródła. Pisanie w oparciu o inne już utworzone komentarze, to trochę chodzenie po omacku. Można rykoszetem uderzyć niewinnego, a tego bym nie chciał. Niestety innej możliwości, by tworzyć takowe komentarze, nie mam, dlatego postanowiłem zaprzestać. W tym miejscu chcę bardzo serdecznie podziękować za umożliwienie mi popróbowania tychże komentarzy. Ale z pisania nie zrezygnuję, zresztą komentarze do niedzielnej Ewangelii na stronie u franciszkanów się pokazują i chyba mają się dobrze. Wierzę mocno, że jest to jedna z możliwych dróg mojego dalszego rozwoju :) i w niedalekiej przyszłości uda mi się wypłynąć z nowym projektem, czas pokaże :)Zdrowie...
Jeśli chodzi o moje zdrowie, to poza małym wypadkiem w Sandomierzu, nic wielkiego się złego nie działo. I w sumie ten wypadek też nie był groźny, ale skutki leczenia były dość konkretne. Jak wiecie leżałem przez prawie 3 tygodnie w łóżku. I jak to nazwałem, odbyłem niesamowite rekolekcje. Doświadczenie ciszy, zatrzymania się, możliwości pomodlenia się, to było bezcenne doświadczenie. Wymagało przy tym sporo cierpliwości, ale warto było! Muszę tutaj wspomnieć o zdrowiu mojej mamy, które pod koniec roku troszkę szwankowało (zapalenie oskrzeli). Większość czytających pewnie wie, że mieszkam z moją mamą, która ma już 82 lata. Ogromnie mi wciąż pomaga no ale jej siły, choć bardzo ale to bardzo powoli, sukcesywnie słabną. To oczywiście oddziałuje i na moje możliwości m. in. pracownicze (podjąć mógłbym się tylko jakieś zadaniowej formy pracy), ale i w komunikowaniu się z innymi. Po prostu potrzeba nam więcej czasu na przygotowanie się do użyteczności publicznej, że to tak nazwę :) Jednak jestem wdzięczny Bogu, że wciąż jest przy mnie i można rzec, iż nawzajem sobie pomagamy :) Oby ten zbliżający się Nowy Rok był silniejszy i lepszy w tej dziedzinie :)Przyjaciele...
No a w tej płaszczyźnie jest zdecydowanie najlepiej. Bo nie dość, że starzy, wypróbowani przyjaciele są przy mnie i wciąż mnie zaskakują :) To pojawiają się nowi, równie bliscy i niesamowici :) Nie wiem jakbym żył bez Was, ale na pewno to moje życie byłoby bardzo ubogie. Bez Was nie pokazywałby się tak często uśmiech na mej twarzy... Dziękuję Wam bardzo serdecznie... Świadomie nie wymieniam Ich, bo Oni wiedzą, że to o Nich... :)Świat...
I tutaj musiałbym całkiem spory felieton napisać, ba, nawet kilka, a i tak nie wyczerpałbym tematu. Niewątpliwie ten rok pokazuje niepewność, kruchość świata. Zasady, które były od wieków niewzruszone, zmieniają się. Widać sporo smutku na tym świecie, brak perspektyw, lęk o przyszłość, wszystko to powoduje ogromne znużenie i zgorzknienie wśród ludzi. Dlatego napiszę tutaj to co napawa mnie ogromną radością, a przede wszystkim nadzieją. Jest Nim Papież Franciszek! Człowiek wiary o Wielkim Sercu, jest swoistą lampą na tym świecie, która rozjaśnia wszelkie Jego mroki. Wszystko to co mówi, pisze, daje ogromną nadzieję na życie pełne Miłości i Pokoju. Trzeba nam tylko wsłuchiwać się to co mówi do nas. Tylko błagam Was, nie poprzez media, które stosują permanentną nadinterpretację! Manipulują czym się da, by osiągnąć swój cel. Tylko czytając źródłowe teksty i włączając nasze myślenie zrozumiemy co nam chce powiedzieć Papież Franciszek! Wysilmy się trochę, bo warto!Życie Duchowe...
Na koniec chcę w kilku słowach napisać o tym, co się w moim wnętrzu zmienia, w kontekście tych wszystkich powyższych płaszczyzn.Niewątpliwie jest i w moim sercu sporo lęku, jednak z ufnością wkroczę ten Nowy Rok. Bo wielokrotnie Jezus zapewniał mnie o Jego obecności i dawania mi tego co najlepsze. Wziął mi pracę, ale jednocześnie jest ogromne pragnienie ewangelizowania przez różne formy przekazu, m. in. ten blog jest takim przekaźnikiem :) Ale wróble ćwierkają, że w tym roku będą też inne formy ewangelizowania, o których będę Was informował.
Jezus daje mi praktycznie na każdym kroku odczuć, że nie będę sam. Przecież mam tylu w koło siebie fantastycznych dobrych ludzi, którzy mi pomagają w różny sposób.Stąd rodzi się wielka ufność Bogu, że będzie mnie prowadził dalej. Ale też, że będę i ja mógł dawać Wam, poprzez uśmiech, słowo, gesty i wszystkimi talentami, którymi mnie obdarzył Pan...
Na koniec...
Mam świadomość, że nie opisałem wszystkiego co się wydarzyło w tym roku. Ale nie to było moim zamierzeniem, chciałem się z Wami podzielić tym wszystkim, co noszę dzisiaj w swoim sercu.I życzę Wam, byście odważnie i radośnie weszli w ten rok 2014, bo gdziekolwiek pójdziesz to Jezus będzie szedł koło Ciebie...
I tak zupełnie na koniec, niech ta muza osłodzi Wam dzisiejszy dzień: Where You Go I Go
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz