piątek, 30 maja 2014

Przebaczenie wyklucza rozliczenie?

Od ostatniego wpisu trochę czasu minęło, a dzisiaj jakoś złapałem wenę do pisania i tak z rozpędu piszę i tutaj...

Dzisiaj będzie trochę politycznie, bo chciałem się pochylić nad postacią cokolwiek dramatyczną, właśnie w tej chwili jest chowany na Powązkach gen. Jaruzelski. Nie oglądam relacji, ale mogę się domyślać co się tam wyprawia teraz. I sam fakt przepychanek nie popieram, bo nie szanujemy tej ostatniej godziny drogi, człowieka który pogodził się z Bogiem, przyjął Ciało Chrystusa. Czy było to szczere ze strony Jaruzelskiego nie mnie to oceniać, dla niego lepiej żeby tak było. Bo jeśli nie było, to ma teraz, kolokwialnie mówiąc, przechlapane. Ale chcę wierzyć, że to szczerze zrobił i dał sobie szansę na życie wieczne. Bo to teraz tylko i wyłącznie jest sprawa pomiędzy Jaruzelskim a Bogiem.

Natomiast sprawa pochówku jest sprawą naszą. Bo to gdzie będą leżeć prochy, w jakim miejscu, ma wielkie znaczenie dla naszej historii i naszej tożsamości narodowej. Kiedy usłyszałem, że będzie leżał na Cmentarzu Powązkowskim, to poczułem pewien niesmak. Niewiele on się zmniejszył, gdy dowiedziałem się, że będzie pochowany w Alei Ludowego Wojska Polskiego. Bo dla zwykłego Kowalskiego niewiele to znaczy. Sami sobie odpowiedzcie z czym wam się kojarzy gdy usłyszycie, że ktoś leży na Cmentarzu Powązkowskim? Ano zaryzykuję stwierdzenie, że ok 80-90% naszego społeczeństwa stwierdzi, że musi to być bardzo wybitna postać, która bardzo się zasłużyła dla kraju, jakimś bohaterskim wyczynem, czy wybitnym dziełem literackim lub innymi wielkimi czynami. A niestety gen. Jaruzelski nie ma koncie swego życia takowego czynu, a przynajmniej sąd nie zdążył Go z wszystkich Jego działań rozliczyć. Ważna w naszym życiu tutaj na ziemi jest sprawiedliwość, a jej w tym wypadku zabrakło... Pozwolę sobie tutaj zacytować kilka słów, które napisałem do Mojej Przyjaciółki wyjaśniając motywy przyłączenia się do akcji protestacyjnej zorganizowanej przez Stowarzyszenie "Studenci dla Rzeczypospolitej":

"Ani śmierć, ani nawrócenie przed śmiercią, ani jakiekolwiek inne okoliczności nie anulują historii. Jeszcze wiele szczegółów jego życiorysu nie ujrzało światła dziennego, ale ujrzy. I śmiem twierdzić, że tak właśnie jest dobrze – i to najbardziej dla niego. Bo jestem pewien, że nie ma teraz nikogo bardziej zainteresowanego rozliczeniem Wojciecha Jaruzelskiego, niż on sam. I nie ma nikogo, kto teraz bardziej chciałby naprawić wyrządzone przezeń szkody – niż on. Samemu Jaruzelskiemu w obecnej chwili, gdy jest przed Bogiem, nie zależy już na peanach na Jego cześć. A tak przy okazji, chwała Panu, że się wyspowiadał i przyjął Ciało Pana, bo dzięki temu pewnie będzie mu łatwiej dostać się do nieba. Gdy człowiek stoi w obliczu Boga, który jest samą prawdą, to przecież nie ma dla niego znaczenia, co sobie o nim pomyślą ci, co jeszcze zostali na ziemi. Jest zainteresowany tylko i wyłącznie prawdą. A nie ma prawdy bez sprawiedliwości. Skoro tak, to nie ulega wątpliwości, że Wojciech Jaruzelski nie chce żadnych honorów, bo mu się one z tytułu sprawiedliwości nie należą. Przeciwnie – z tego samego tytułu należy mu się więzienie (choćby symboliczny wyrok), i to, że go na ziemi uniknął, wcale nie znaczy, że to dla niego korzystne. Św. Faustyna mówiła o „strasznym upaleniu”, jakie cierpią dusze czyśćcowe. Wszyscy ci, co sądzą, że śmierć rozwiązuje ziemskie zobowiązania, są w głębokim błędzie. Wiele wskazuje na to, że lepiej na ziemi spłacić swoje, choćby najcięższe, długi wobec sprawiedliwości, niż robić to „z tamtej strony”. Dlatego – jestem pewien – nie robimy Wojciechowi Jaruzelskiemu uprzejmości, kryjąc złe rzeczy, które zrobił. Przyniesiemy mu natomiast ogromną ulgę, jeśli poznawszy prawdę – przebaczymy mu. I sobie też pomożemy, bo nieprzebaczenie niszczy nie tylko sprawcę krzywdy, ale i jego ofiary. Przebaczenie wcale nie oznacza, że należy zaniechać lustracji, spalić dokumenty, zamknąć archiwa, zalać betonem. Przebaczenie nie oznacza nawet – gdy sprawca krzywdy żyje – że trzeba wycofać sprawiedliwe roszczenia np. przed sądem. Trzeba z miłością, czyli bez zawziętości, ale konsekwentnie dochodzić prawdy, jaka by nie była, zgodnie z zasadą: „Najgorsza prawda jest lepsza od najlepszego kłamstwa”. On potrzebuje tylko prawdy, przebaczenia i modlitwy."

I tak na koniec, żałuję bardzo, że śp. Mazowiecki przedzielił tamte czasy "grubą kreską" w imię źle pojmowanego przebaczenia. A ta sytuacja będzie niechybnie wracać, wszak jeszcze paru działaczy, którzy mają krew na swych rękach robotników walczących o wolność i demokrację, żyją wśród nas...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz