poniedziałek, 17 czerwca 2013

o kilku ostatnich wydarzeniach

    No i wreszcie mamy słońce!!! I to takie, że daje mocno popalić!!! Ale ja lubię ciepło :) Wreszcie mogę w pełni korzystać z "elektryka". No i ostatni tydzień rzeczywiście był bogaty w wyjazdy, a powodem głównie były miastowe uroczystości. Najpierw Antoniański Dar Serca połączony z uroczystościami odpustowymi, w których miałem i ja osobisty jubileusz ;) Ano stuknęła mi podwójna czwórka. Potem Dni Jasła na których bardziej przejeżdżałem niż byłem:) ale po kolei...

    Po raz pierwszy chyba odpust u OO. Franciszkanów miał tak bogatą oprawę. Ale muszę przyznać, że był bardzo dobrze przygotowany. W przeddzień głównych uroczystości odbył się koncert Fioretti i tak przy okazji odniosłem wrażenie, że ludzie uczestniczący bardziej zostali "wciągnięci w imprezę" niż podczas koncertów Maleńczuka czy Czerwonych Gitar na Dniach Jasła. Widać, że braciszkowie znacznie lepiej wiedzą jak rozruszać towarzystwo. Z resztą atmosfera była jakby bardziej rodzinna, mniej anonimowa. A już furorę zrobił ojciec biskup, który następnego dnia w trakcie kazania próbował rozśmieszyć ludzi. Nie pamiętam już tych nazw kwiatów, które u niego rosną ale faktycznie samo ich wypowiedzenie powodowało śmiech... Inna sprawa, że muszę przyznać biskupowi rację w tym, że polski katolicyzm jest bardzo smutny, a nawet bym go nazwał cierpiętniczy. Uwielbiamy kiedy mamy do czynienia z męką Jezusa, na gorzkie żale czy drogę krzyżową przecież wciąż chodzi mnóstwo osób. Nie mówiąc już o Wielkim Czwartku, czy Piątku kiedy to kościół dosłownie pęka w szwach. Ale kiedy mamy do czynienia ze Zmartwychwstaniem, ze zwycięstwem Życia nad śmiercią,  to nie potrafimy się cieszyć tym w co wierzymy... Przecież na końcu naszej drogi czeka nas Zbawienie!! A my wciąż się zachowujemy jakbyśmy byli w żałobie... Oczywiście trzeba tę sytuację wypośrodkować, bo może nam grozić spłycenie naszej wiary, jednak czym innym jest wesołkowatość, która jest nastawiona na powierzchowność, a czym innym głęboka radość wychodząca prosto z serca!!! I o tę radość mi chodzi, kiedy to nieustannie na twarzy będzie gościł uśmiech dający pokój serca. To jest jasne, że Męka i Śmierć Jezusa była nieunikniona, by nasze grzechy zostały w ten sposób niejako "uśmiercone" wraz z Chrystusem, ale potem jest Zmartwychwstanie!! Bez Zmartwychwstania nasz wiara nie miałaby żadnego sensu!! I w sumie się nie dziwię, że młodzi nie chcą chodzić do kościoła, kiedy my jesteśmy tak zablokowani, że nie mamy odwagi nawet zaklaskać w trakcie mszy.. Sądzę, że potrzeba nam więcej spontaniczności w naszej wierze, a przede wszystkim nabrania do siebie nawzajem dystansu.. W tych zwariowanych czasach szczególnie potrzeba nam tworzenia wewnętrznej więzi z Bogiem i bliźnimi, tylko w ten sposób staniemy się prawdziwymi świadkami Chrystusa i to autentycznymi. Często wielu z moich przyjaciół i znajomych mówią mi, że jestem bez przerwy uśmiechnięty, ale zauważam, że gdy się uśmiecham to pozostali zaczynają też się uśmiechać. Bo otwartość rodzi otwartość!!! Spróbujcie więcej się uśmiechać a zobaczycie, że i do Was zaczną się uśmiechać, ja na pewno :) !

     A co do Dni Jasła, to spotykałem wiele twarzy smutnych, samotnych i to wcale nie chodzących samemu, bo często dana osoba była z kimś, a jednak wzrok mówił co innego... Niewielu dostrzegłem, którzy byli autentycznie radośni... nie mówię o dzieciach, bo one mają swój świat :)

Na dzisiaj tyle, ale pewnie w niedługim czasie będę tu częściej pisywał, a to dlatego, że będę miał więcej czasu... Ale o szczegółach jeszcze powstrzymam się i opiszę to w następnym wpisie... Już niedługo :) Pozdrawiam wszystkich czytających ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz